Cześć!
Zanim zaczniecie czytać to rzucę kilka słów ode mnie. To notka walentynkowa, więc przepełniona jest delikatnym kiczem. Czytając ją, nie nastawiajcie się na nic co wbije was w fotel. To ładny, przyjemny tekst, jednak bez większej głębi. Tak czy siak, myślę, że przypadnie wam do gustu.
Udanych walentynek, kochani!
Zanim zaczniecie czytać to rzucę kilka słów ode mnie. To notka walentynkowa, więc przepełniona jest delikatnym kiczem. Czytając ją, nie nastawiajcie się na nic co wbije was w fotel. To ładny, przyjemny tekst, jednak bez większej głębi. Tak czy siak, myślę, że przypadnie wam do gustu.
Udanych walentynek, kochani!
Odłożył
książkę na siedzenie obok i przeniósł wzrok na szybę po lewej
stronie. Pociąg pędził po szynach, a kształty za szklaną powłoką
rozpływały się. Powieki chłopaka ciężko opadały na dół, a
jego głowa bezwiednie podrygiwała. W nocy nie spał za dobrze,
toteż organizm domagał się odpoczynku.
W
momencie, gdy jego głowa miała finalnie opaść na dół,
wprowadzając go w stan uśpienia, do jego uszu dobiegł cichy szmer,
potem chrząknięcie, a gdy i to Sasuke zignorował, w końcu
aksamitnie miękki głos.
-
Przepraszam. Czy to miejsce jest wolne? Widzę, że leży tutaj pana
książka, ale pociąg jest bardzo zatłoczony, więc czy mógłbym
tutaj usiąść? - jego głos był nieco przytłumiony przez
klekotanie pojazdu o szyny, ale chłopak doskonale go słyszał
pomimo przebijającego się rumotu. Był łagodny, miękki, wręcz
śpiewny i Sasuke pomyślał, że mógłby go słuchać całe życie
Uchylił
powieki i skierował spojrzenie w stronę nieznajomego. Zamrugał
kilka razy, a potem coś do niego dotarło.
Wpadł.
Po uszy.
- Tak, nie ma problemu. Siadaj – rzucił mu swój najlepszy uśmiech i zabrał książkę, drugą ręką klepiąc wolne miejsce. - Jestem Sasuke, a ty? - rzucił nonszalancko, gdy ten usiadł.
- Naruto.
I rozmowa na tym stanęła, bo ani Naruto za bardzo nie kwapił się, aby podtrzymać znajomość, ani Sasuke nie wiedział co ma właściwie powiedzieć. Chłopak mu się spodobał, to fakt, ale drugi fakt był taki, że szatyn jest okropnym mówcą.
Potrzebował dobrego planu.
Chwycił wcześniej czytaną lekturę i otworzył ją na byle jakiej stronie, po czym się w niej zatopił, licząc, że blondyn chwyci haczyk, a reszta potoczy się lawinowo.
Nie skończył nawet jednego zdania, gdy chłopak się odezwał.
- Czytasz do góry nogami – rzucił, nie kryjąc śmiechu.
Sasuke spojrzał na tekst przed nim i strzelił sobie mentalnego liścia.
- Oh... faktycznie. Widzisz jak to jest. Życie nie oszczędza. Dom, rodzina, praca....
-Masz rodzinę?
-Oh, boże, dzięki bogu zapytałeś. Nie mam, ale cięzko było wymyślić coś lepszego – zaśmiał się, a chłopak mu w tym zawtórował. I przez głowę Sasuke przemknęło, że Naruto ma naprawdę piękny śmiech.
Przejechał wzrokiem po jego twarzy, dokładnie badając każdy jej element. Od pełnych, różowych ust po filigranowy nos aż do blond czupryny, która przywiodła mu na myśl kwiat słonecznika kołyszący się na wietrze pod błękitnym, przejrzystym niebem, a takie miały kolor jego oczy, były jak wodna toń w upalne dni - wyjątkowo kusząca i niebywale niebezpieczna jeśli nie umiałeś pływać.
Właśnie tak czuł się Sasuke patrząc w jego oczy. Złapany w bezdenną, bezkresną otchłań, jak więzień, splątany łańcuchami beznadziejności, z szarganym umysłem i sercem na dłoni.
- To mój przystanek. Do widzenia – rzucił blondyn wesoło i wstał.
To wystarczyło, żeby wyrwać czarnowłosego z zamyślenia.
- Ale do następnej stacji zostało dziesięć minut...
- Sprawdzałem czy jesteś czujny - puścił mu oczko i z powrotem usiadł. Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy, a ich krótkie, urywane oddechy mieszały się. Sasuke pierwszy odwrócił wzrok, nie mogąc dłużej wytrzymać kontaktu z tymi przenikliwymi ślepiami. Czuł kolejny raz, że mógłby w nich utonąć, a bardzo tego nie chciał.
- Powiedz, Naruto, czym właściwie się zajmujesz? Jesteś studentem? Na pewno jesteś. Wyglądasz jak student. A pracujesz gdzieś? I tak właściwie, dokąd zmierzasz?
Naruto zmarszczył brwi.
- To dużo pytań. Na które mam najpierw odpowiedzieć?
- Dokąd zmierzasz?
- Tak, jestem studentem.
- Nie takie było pytanie. Pytanie...
Naruto przerwał mu w połowie zdania.
- Uznałem, że sam wybiorę pytanie, na które chce najpierw odpowiedzieć– rzucił mu półuśmiech, założył prawą łydkę na lewe udo, złączył dłonie ze sobą i odparł wesoło:
- Tak, jestem studentem. Studiuje rachunkowość – i zanim Sasuke zdążył mu przerwać, dodał – ale nie podoba mi się ten kierunek. Liczby mnie nudzą. Na początku chciałem pójść na literaturę, ale mówili, że kierunek bez perspektyw, nie ma po nim pracy, a ja się posłuchałem – z jego ust wydobyło się przeciągłe westchnięcie. - Wiesz, Sasuke, nigdy nie słuchaj ludzi, którzy rzucają dobrymi radami, bo gdy ktoś tak szczodrze cię nimi obdarza, pewnie są do kitu.
Sasuke spijał wszystkie słowa z jego ust, słuchał ich w pełnym skupieniu.
- A ty czym się zajmujesz, Sasuke? - zagadnął blondyn po dłuższej chwili milczenia.
- Pracuje w rodzinnej firmie. Nic ciekawego. Doradztwo inwestycyjne – wzruszył ramionami.
- Wręcz przeciwnie, chętnie posłucham.
Sasuke zrobił głęboki wydech.
- Spotykam się z bogatymi klientami, dyskutujemy nad planami inwestycyjnymi – jego spojrzenie było utkwione w punkcie nad głową Naruto. Chciał spojrzeć w jego oczy, ale oceniał je jako zgubę dla jego duszy, więc nie patrzył. Przynajmniej starał się nie patrzeć. - Wyszukuje najlepiej prosperujące spółki giełdowe. Następnie tworze portfele akcji, tak, aby minimalizować ryzyko i jednocześnie maksymalizować przychody.
- Lubisz swoją pracę?
To pytanie fatalnie go zaskoczyło. Czy ją lubił? Nigdy tak właściwie się nad tym nie zastanawiał. Od dziecka wiedział, że będzie pracował w firmie ojca, był na to przygotowany. Uczył się w tym kierunku i właściwie odpowiadało mu to, że ma ją w przyszłości przejąć.
- Poniekąd tak.... – jego głos był odległy, zamyślony. - Myślę, że jest w porządku.
Blondyn zmarszczył nos.
- Nie myślałeś, żeby znaleźć pracę, która byłaby więcej niż w porządku?
I nie wiedzieć czemu, Sasuke strasznie się zirytował. Zmarszczył gniewnie brwi, przeniósł wzrok na twarz chłopaka i spojrzał mu wyzywająco w oczy.
- Nie myślałeś, żeby zmienić kierunek studiów na coś, co będzie cię satysfakcjonowało?
- Myślałem. A ty myślałeś?
- Tak, myślałem, ale podoba mi się tak, jak jest. Nie potrzebuję zmian.
Nie myślał. I potrzebował zmian.
- To dobrze.
- Dobrze.
Jego brwi nadal były gniewnie nachmurzone, nos zmarszczony, a z oczu ciskał gromy, ale złagodniał, gdy Naruto posłał mu niepewny uśmiech. Serce rozrywało mu się na strzępy, gdy patrzył na jego bezbronną twarz. Naruto miał tak anielskie usposobienie, że nie sposób było mu się oprzeć.
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, ale czuł nieodpartą, wręcz obsesyjną potrzebę bycia przy nim, patrzenia na jego twarz, słuchania jego głosu i śmiechu. Czuł, że Naruto wypełni pustkę w jego życiu, sprawi, że Sasuke będzie dobrze spał w nocy. Nie będą go dręczyły jego własne demony, bo Naruto rozjaśni mu życie. Tak jak jasne są jego włosy, tak jasno on będzie dla niego świecił. Weźmie go za rękę i pokieruje, będzie dla niego ostoją, stanie się tratwą na bezkresnym oceanie.
Sęk tkwił w tym, że nawet się nie znali.
Zamienili kilka słów, a Sasuke planował całe ich życie. Planował o której godzinie będą wstawać, o której będą jeść śniadanie i obiad, że kolacji nie będą jeść, bo Sasuke zawsze boli brzuch, na weekendy będą oglądać filmy i robić ciastka, bo chłopak przepadał za tym, gdy ktoś dla niego gotował. Wszystko to było piękne, sprawiające, że Sasuke unosił się w przestworza, ale co jeśli Naruto nie jest wcale osobą, za którą go brał? Jeśli nie spełni roli ostoi, tratwy, nie zapewni mu bezpieczeństwa? I najważniejsze, co jeśli Naruto nie jest nim wcale zainteresowany? Tak właściwie nie dał mu żadnego znaku, że coś jest na rzeczy.
Sasuke spochmurniał, jego spojrzenie przygasło.
- Coś się stało? - zagadnął blondyn.
Zbierał myśli.
- Nie, nic, Tylko tak się zastanawiałem, dokąd jedziesz? - odparł po dłuższej chwili namysłu. Nic innego nie przyszło mu do głowy.
- Tam, gdzie ty - odpowiedział po dłuższej chwili milczenia.
- A skąd wiesz gdzie jadę?
Twarz blondyna pokryła się rumieńcem. Roztarł dłonie o kolana, oblizał usta i spojrzał poważnie w oczy Sasuke.
- Będziesz się ze mnie śmiał....
- Nie będę, obiecuję.
- Ale to jest tak kretyńskie... Naprawdę. Wybuchniesz śmiechem.
Sasuke wywrócił oczami.
- Oh, daj spokój. Po prostu powiedz – położył dłoń na ramieniu chłopaka i posłał mu delikatny uśmiech, zachęcając go do odpowiedzi.
- Wyszedłem z domu rano z zamiarem kupienia mleka do kawy. Rozumiesz, poranek bez kawy to nie jest dobry poranek. Przydrożny sklep był zamknięty, więc poszedłem do tego oddalonego o dziesięć minut od mojego domu. Sklep był niedaleko stacji kolejowej i.... - uciął, marszcząc nos. Spojrzał na Sasuke niepewnie, a gdy ten skinął głową, kontynuował - …. to głupie, ale wtedy cię zobaczyłem. Czułem, jakby ktoś mi rąbnął czymś ciężkim w głowę, zakręciło mi się w niej, zahuczało, dłonie mi się spociły, serce przyśpieszyło, a że z natury jestem beznadziejnym romantykiem to stwierdziłem, że, hej, chyba się zakochałem – starał się nie patrzeć na czarnowłosego, bo czuł, że gdy spojrzy, nie będzie mógł więcej wydusić z siebie słowa. - Wiem, głupie, ale mówiłem, że jestem beznadziejnym romantykiem. I przysięgam, nie wiem co mi się wtedy uroiło w głowie, ale uznałem, że dobrym pomysłem będzie pójść za tobą. Nie jestem nienormalny, nie myśl sobie – uniósł dłonie w obronnym geście – po prostu czułem, że muszę za tobą pójść. A wtedy ty wsiadłeś do pociągu, to co miałem zrobić? Też wsiadłem. Kupiłem bilet u konduktora i poszedłem cię szukać. Gdy zobaczyłem, że miejsce koło ciebie jest wolne, uznałem to za znak, że niebiosa mi sprzyjają i muszę tam usiąść... Więc oto jestem – zakończył na bezdechu, niepewnie spoglądając na chłopaka.
Sasuke nic nie powiedział, obserwował w skupieniu twarz blondyna. Zbierał się kilka razy na odpowiedź, ale nic wartego wypowiedzenia nie przyszło mu do głowy, więc milczał.
Dla Naruto sekundy ciągnęły się w nieskończoność, błagał wzrokiem, żeby chłopak go nie ignorował, chociaż na twarzy miał wymalowane opanowanie, w środku wszystko krzyczało i płonęło. Poruszył się niespokojnie, a wtedy, jakby ten gest wyrwał Sasuke z uśpienia, odezwał się z grobową miną i iście poważnym głosem.
- Przykro mi, nie interesują mnie faceci.
- Oh, ja.... - Naruto spotkał ogromny zawód.
- Nie no, żartowałem. Też mi się podobasz – widząc minę blondyna, wybuchł gromkim śmiechem. Śmiał się długo, nie mogąc się opanować. Naruto wyglądał jak zbity piesek, skulony w kącie, a to znowuż rozczuliło Sasuke do granic możliwości. Wyciągnął dłoń i przejechał kciukiem po policzku blondyna.
Był to drobny gest, ale serce Sasuke boleśnie obijało mu się o żebra, a świat wirował mu przed oczami. Skóra Naruto była bardziej delikatna niż sobie wyobrażał. Była idealna.
Nagłe zepchnięcie jego ręki sprowadziło go na nogi.
- Jak mogłeś zażartować w takim miejscu! Mam ochotę cię pocałować, a potem udusić. Nie wierzę, że ktoś taki mógł mi się spodobać! - prychnął, zakładając ręce na siebie i marszcząc gniewnie brwi. - Okropny. Jesteś dosłownie okropny.
- Ale też seksowny, nie zapominaj – zaśmiał się cicho.
- Może trochę... - mruknął w odpowiedzi. - Ale na pewno mniej niż okropny.
Oczy Sasuke rozświetliły się, a on sam miał ochotę stanąć na rękach. Czuł się wspaniale uniesiony, pobudzony, doceniony i usatysfakcjonowany. Może nie znał Naruto, nie wiedział jaką jest osobą, jak zachowuje się w stresujących sytuacjach, czy panuje nad gniewem, nie wiedział nawet ile ma dokładnie lat i właściwie było więcej niewiadomych niż wiadomych, ale to czego był na pewien to to, że Naruto będzie jego światłem w ciemności. Poprowadzi go przez życie, będzie podnosił na duchu, gdy Sasuke będzie wątpić, zrozumie jego uczucia. Czuł, że Naruto jest tym, na kogo czekał całe życie.
Pierwszy raz od bardzo dawna czuł się dobrze. Czuł, że żyje.
- Tak, nie ma problemu. Siadaj – rzucił mu swój najlepszy uśmiech i zabrał książkę, drugą ręką klepiąc wolne miejsce. - Jestem Sasuke, a ty? - rzucił nonszalancko, gdy ten usiadł.
- Naruto.
I rozmowa na tym stanęła, bo ani Naruto za bardzo nie kwapił się, aby podtrzymać znajomość, ani Sasuke nie wiedział co ma właściwie powiedzieć. Chłopak mu się spodobał, to fakt, ale drugi fakt był taki, że szatyn jest okropnym mówcą.
Potrzebował dobrego planu.
Chwycił wcześniej czytaną lekturę i otworzył ją na byle jakiej stronie, po czym się w niej zatopił, licząc, że blondyn chwyci haczyk, a reszta potoczy się lawinowo.
Nie skończył nawet jednego zdania, gdy chłopak się odezwał.
- Czytasz do góry nogami – rzucił, nie kryjąc śmiechu.
Sasuke spojrzał na tekst przed nim i strzelił sobie mentalnego liścia.
- Oh... faktycznie. Widzisz jak to jest. Życie nie oszczędza. Dom, rodzina, praca....
-Masz rodzinę?
-Oh, boże, dzięki bogu zapytałeś. Nie mam, ale cięzko było wymyślić coś lepszego – zaśmiał się, a chłopak mu w tym zawtórował. I przez głowę Sasuke przemknęło, że Naruto ma naprawdę piękny śmiech.
Przejechał wzrokiem po jego twarzy, dokładnie badając każdy jej element. Od pełnych, różowych ust po filigranowy nos aż do blond czupryny, która przywiodła mu na myśl kwiat słonecznika kołyszący się na wietrze pod błękitnym, przejrzystym niebem, a takie miały kolor jego oczy, były jak wodna toń w upalne dni - wyjątkowo kusząca i niebywale niebezpieczna jeśli nie umiałeś pływać.
Właśnie tak czuł się Sasuke patrząc w jego oczy. Złapany w bezdenną, bezkresną otchłań, jak więzień, splątany łańcuchami beznadziejności, z szarganym umysłem i sercem na dłoni.
- To mój przystanek. Do widzenia – rzucił blondyn wesoło i wstał.
To wystarczyło, żeby wyrwać czarnowłosego z zamyślenia.
- Ale do następnej stacji zostało dziesięć minut...
- Sprawdzałem czy jesteś czujny - puścił mu oczko i z powrotem usiadł. Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy, a ich krótkie, urywane oddechy mieszały się. Sasuke pierwszy odwrócił wzrok, nie mogąc dłużej wytrzymać kontaktu z tymi przenikliwymi ślepiami. Czuł kolejny raz, że mógłby w nich utonąć, a bardzo tego nie chciał.
- Powiedz, Naruto, czym właściwie się zajmujesz? Jesteś studentem? Na pewno jesteś. Wyglądasz jak student. A pracujesz gdzieś? I tak właściwie, dokąd zmierzasz?
Naruto zmarszczył brwi.
- To dużo pytań. Na które mam najpierw odpowiedzieć?
- Dokąd zmierzasz?
- Tak, jestem studentem.
- Nie takie było pytanie. Pytanie...
Naruto przerwał mu w połowie zdania.
- Uznałem, że sam wybiorę pytanie, na które chce najpierw odpowiedzieć– rzucił mu półuśmiech, założył prawą łydkę na lewe udo, złączył dłonie ze sobą i odparł wesoło:
- Tak, jestem studentem. Studiuje rachunkowość – i zanim Sasuke zdążył mu przerwać, dodał – ale nie podoba mi się ten kierunek. Liczby mnie nudzą. Na początku chciałem pójść na literaturę, ale mówili, że kierunek bez perspektyw, nie ma po nim pracy, a ja się posłuchałem – z jego ust wydobyło się przeciągłe westchnięcie. - Wiesz, Sasuke, nigdy nie słuchaj ludzi, którzy rzucają dobrymi radami, bo gdy ktoś tak szczodrze cię nimi obdarza, pewnie są do kitu.
Sasuke spijał wszystkie słowa z jego ust, słuchał ich w pełnym skupieniu.
- A ty czym się zajmujesz, Sasuke? - zagadnął blondyn po dłuższej chwili milczenia.
- Pracuje w rodzinnej firmie. Nic ciekawego. Doradztwo inwestycyjne – wzruszył ramionami.
- Wręcz przeciwnie, chętnie posłucham.
Sasuke zrobił głęboki wydech.
- Spotykam się z bogatymi klientami, dyskutujemy nad planami inwestycyjnymi – jego spojrzenie było utkwione w punkcie nad głową Naruto. Chciał spojrzeć w jego oczy, ale oceniał je jako zgubę dla jego duszy, więc nie patrzył. Przynajmniej starał się nie patrzeć. - Wyszukuje najlepiej prosperujące spółki giełdowe. Następnie tworze portfele akcji, tak, aby minimalizować ryzyko i jednocześnie maksymalizować przychody.
- Lubisz swoją pracę?
To pytanie fatalnie go zaskoczyło. Czy ją lubił? Nigdy tak właściwie się nad tym nie zastanawiał. Od dziecka wiedział, że będzie pracował w firmie ojca, był na to przygotowany. Uczył się w tym kierunku i właściwie odpowiadało mu to, że ma ją w przyszłości przejąć.
- Poniekąd tak.... – jego głos był odległy, zamyślony. - Myślę, że jest w porządku.
Blondyn zmarszczył nos.
- Nie myślałeś, żeby znaleźć pracę, która byłaby więcej niż w porządku?
I nie wiedzieć czemu, Sasuke strasznie się zirytował. Zmarszczył gniewnie brwi, przeniósł wzrok na twarz chłopaka i spojrzał mu wyzywająco w oczy.
- Nie myślałeś, żeby zmienić kierunek studiów na coś, co będzie cię satysfakcjonowało?
- Myślałem. A ty myślałeś?
- Tak, myślałem, ale podoba mi się tak, jak jest. Nie potrzebuję zmian.
Nie myślał. I potrzebował zmian.
- To dobrze.
- Dobrze.
Jego brwi nadal były gniewnie nachmurzone, nos zmarszczony, a z oczu ciskał gromy, ale złagodniał, gdy Naruto posłał mu niepewny uśmiech. Serce rozrywało mu się na strzępy, gdy patrzył na jego bezbronną twarz. Naruto miał tak anielskie usposobienie, że nie sposób było mu się oprzeć.
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, ale czuł nieodpartą, wręcz obsesyjną potrzebę bycia przy nim, patrzenia na jego twarz, słuchania jego głosu i śmiechu. Czuł, że Naruto wypełni pustkę w jego życiu, sprawi, że Sasuke będzie dobrze spał w nocy. Nie będą go dręczyły jego własne demony, bo Naruto rozjaśni mu życie. Tak jak jasne są jego włosy, tak jasno on będzie dla niego świecił. Weźmie go za rękę i pokieruje, będzie dla niego ostoją, stanie się tratwą na bezkresnym oceanie.
Sęk tkwił w tym, że nawet się nie znali.
Zamienili kilka słów, a Sasuke planował całe ich życie. Planował o której godzinie będą wstawać, o której będą jeść śniadanie i obiad, że kolacji nie będą jeść, bo Sasuke zawsze boli brzuch, na weekendy będą oglądać filmy i robić ciastka, bo chłopak przepadał za tym, gdy ktoś dla niego gotował. Wszystko to było piękne, sprawiające, że Sasuke unosił się w przestworza, ale co jeśli Naruto nie jest wcale osobą, za którą go brał? Jeśli nie spełni roli ostoi, tratwy, nie zapewni mu bezpieczeństwa? I najważniejsze, co jeśli Naruto nie jest nim wcale zainteresowany? Tak właściwie nie dał mu żadnego znaku, że coś jest na rzeczy.
Sasuke spochmurniał, jego spojrzenie przygasło.
- Coś się stało? - zagadnął blondyn.
Zbierał myśli.
- Nie, nic, Tylko tak się zastanawiałem, dokąd jedziesz? - odparł po dłuższej chwili namysłu. Nic innego nie przyszło mu do głowy.
- Tam, gdzie ty - odpowiedział po dłuższej chwili milczenia.
- A skąd wiesz gdzie jadę?
Twarz blondyna pokryła się rumieńcem. Roztarł dłonie o kolana, oblizał usta i spojrzał poważnie w oczy Sasuke.
- Będziesz się ze mnie śmiał....
- Nie będę, obiecuję.
- Ale to jest tak kretyńskie... Naprawdę. Wybuchniesz śmiechem.
Sasuke wywrócił oczami.
- Oh, daj spokój. Po prostu powiedz – położył dłoń na ramieniu chłopaka i posłał mu delikatny uśmiech, zachęcając go do odpowiedzi.
- Wyszedłem z domu rano z zamiarem kupienia mleka do kawy. Rozumiesz, poranek bez kawy to nie jest dobry poranek. Przydrożny sklep był zamknięty, więc poszedłem do tego oddalonego o dziesięć minut od mojego domu. Sklep był niedaleko stacji kolejowej i.... - uciął, marszcząc nos. Spojrzał na Sasuke niepewnie, a gdy ten skinął głową, kontynuował - …. to głupie, ale wtedy cię zobaczyłem. Czułem, jakby ktoś mi rąbnął czymś ciężkim w głowę, zakręciło mi się w niej, zahuczało, dłonie mi się spociły, serce przyśpieszyło, a że z natury jestem beznadziejnym romantykiem to stwierdziłem, że, hej, chyba się zakochałem – starał się nie patrzeć na czarnowłosego, bo czuł, że gdy spojrzy, nie będzie mógł więcej wydusić z siebie słowa. - Wiem, głupie, ale mówiłem, że jestem beznadziejnym romantykiem. I przysięgam, nie wiem co mi się wtedy uroiło w głowie, ale uznałem, że dobrym pomysłem będzie pójść za tobą. Nie jestem nienormalny, nie myśl sobie – uniósł dłonie w obronnym geście – po prostu czułem, że muszę za tobą pójść. A wtedy ty wsiadłeś do pociągu, to co miałem zrobić? Też wsiadłem. Kupiłem bilet u konduktora i poszedłem cię szukać. Gdy zobaczyłem, że miejsce koło ciebie jest wolne, uznałem to za znak, że niebiosa mi sprzyjają i muszę tam usiąść... Więc oto jestem – zakończył na bezdechu, niepewnie spoglądając na chłopaka.
Sasuke nic nie powiedział, obserwował w skupieniu twarz blondyna. Zbierał się kilka razy na odpowiedź, ale nic wartego wypowiedzenia nie przyszło mu do głowy, więc milczał.
Dla Naruto sekundy ciągnęły się w nieskończoność, błagał wzrokiem, żeby chłopak go nie ignorował, chociaż na twarzy miał wymalowane opanowanie, w środku wszystko krzyczało i płonęło. Poruszył się niespokojnie, a wtedy, jakby ten gest wyrwał Sasuke z uśpienia, odezwał się z grobową miną i iście poważnym głosem.
- Przykro mi, nie interesują mnie faceci.
- Oh, ja.... - Naruto spotkał ogromny zawód.
- Nie no, żartowałem. Też mi się podobasz – widząc minę blondyna, wybuchł gromkim śmiechem. Śmiał się długo, nie mogąc się opanować. Naruto wyglądał jak zbity piesek, skulony w kącie, a to znowuż rozczuliło Sasuke do granic możliwości. Wyciągnął dłoń i przejechał kciukiem po policzku blondyna.
Był to drobny gest, ale serce Sasuke boleśnie obijało mu się o żebra, a świat wirował mu przed oczami. Skóra Naruto była bardziej delikatna niż sobie wyobrażał. Była idealna.
Nagłe zepchnięcie jego ręki sprowadziło go na nogi.
- Jak mogłeś zażartować w takim miejscu! Mam ochotę cię pocałować, a potem udusić. Nie wierzę, że ktoś taki mógł mi się spodobać! - prychnął, zakładając ręce na siebie i marszcząc gniewnie brwi. - Okropny. Jesteś dosłownie okropny.
- Ale też seksowny, nie zapominaj – zaśmiał się cicho.
- Może trochę... - mruknął w odpowiedzi. - Ale na pewno mniej niż okropny.
Oczy Sasuke rozświetliły się, a on sam miał ochotę stanąć na rękach. Czuł się wspaniale uniesiony, pobudzony, doceniony i usatysfakcjonowany. Może nie znał Naruto, nie wiedział jaką jest osobą, jak zachowuje się w stresujących sytuacjach, czy panuje nad gniewem, nie wiedział nawet ile ma dokładnie lat i właściwie było więcej niewiadomych niż wiadomych, ale to czego był na pewien to to, że Naruto będzie jego światłem w ciemności. Poprowadzi go przez życie, będzie podnosił na duchu, gdy Sasuke będzie wątpić, zrozumie jego uczucia. Czuł, że Naruto jest tym, na kogo czekał całe życie.
Pierwszy raz od bardzo dawna czuł się dobrze. Czuł, że żyje.
Komentarz spóźniony ale jest.
OdpowiedzUsuńOne-shot jest śliczny. Tak typowo walentynkowy. Ten moment kiedy Naruto mówi Sasuke że jedzie tam gdzie on mnie rozwalił, śliczny. Czekam na więcej One-shotów w twoim wydaniu.
Ślę weny i czasu na pisanie.
P.S Wiesz kiedy dodasz Na Uwięzi?
Chociaż nieustannie pracuje nad rozdziałem myślę dodaje, odejmuję - finalnie nie wiem kiedy go dodam. W ostatnim czasie mam ogromny natłok spraw, które nie pozwalają mi go skończyć. Przynajmniej nie tak, jakbym chciała. Postaram się dodać coś jak najszybciej, jednak nie obiecuje, że będzie to akurat "Na uwiezi", mam kilka tekstów, które wymagają skończenia, więc może coś z nich wrzucę. Jeszcze zobaczę, ale dziękuję bardzo za komentarz i za tak miłe słowa!
Usuń